Po co maszerowali?
Bardzo ładnie odpowiedział na to Wojciech Maziarski:
Ateiści i agnostycy zapowiadają na sobotę marsz na ulicach Krakowa. Duchowni, np. franciszkanin o. Jan Szewek, pytają: właściwie po co?
Nie do mnie to pytanie, ale i tak odpowiem: z tych samych powodów, z jakich katolicy uczestniczą w procesjach Bożego Ciała. Homoseksualiści w paradach równości. Wyborcy w wiecach partyjnych. I tak dalej. Wszystkie te wystąpienia mają ten sam cel zawierający się w haśle: „Niech nas zobaczą”. Poddawanie w wątpliwość sensu publicznego demonstrowania swych wierzeń, przekonań i sympatii ideowych jest równoznaczne z kwestionowaniem fundamentów nowoczesnej demokracji.
Ich postulaty głosiły:"przestrzegania przez wszystkie organy władzy państwowej zasady neutralności światopoglądowej państwa, zawartej w Konstytucji"; "respektowania zasady równości obywateli wobec prawa bez względu na ich poglądy filozoficzne, religijne lub areligijne, a także funkcję pełnioną w związkach wyznaniowych"; "neutralności światopoglądowej w polskich szkołach publicznych"; oraz "równego traktowania osób wierzących i niewierzących na płaszczyźnie społecznej". Ponadto - "uwzględniania w dialogu publicznym głosu osób niewierzących"; "całkowitego oddzielenia sfer polityki i religii w życiu społecznym"; "zaprzestania finansowania związków wyznaniowych z budżetu państwa oraz rzetelnej"; i "powszechnej i opartej na najnowszych osiągnięciach nauki edukacji seksualnej w szkołach".
Niewiele, a jakże kłuje niektórych, jak uwiera. Nawet najbardziej rozumni, a "skażeni" religią ludzie nie rozumieją potrzeby bycia dostrzeżonym. "Bo przecież nie na darmo Polska nazywana jest krajem katolickim". To ostatnie zdanie kiepsko co prawda broni się w zestawieniu z liczeniem wiernych w kościołach oraz z szeroko pojętą moralnością społeczeństwa, ale cóż - nadal ten szkodliwy stereotyp się utrzymuje.
Wychowałam sie w rodzinie ateistycznej w środowisku, w którym część ludzi chodziła do kościoła, część do cerkwi, część do meczetu. I tak było mi trudno. I tak musiałam stawić czoła oskarżeniom rówieśników o satanizm i inne kulty, uważane za wrogie przez chrześcijaństwo.
Teraz możemy wyjść na ulice. Pokazać się. Nikt w nas nie rzuca kamieniami. Jednak nadal drżę o moje dziecko, wychowywane w najlepszych tradycjach agnostycyzmu i tolerancji dla najróżniejszych przekonań. Ona wie, że jedni wierzą w Jehowę, inni w Allaha, jeszcze inni w co innego, i że różnorodność jest dobra.
Tylko czy to wystarczy?
Dlatego chciałabym, aby takie marsze i inne inicjatywy racjonalistów, ateistów i agnostyków doprowadziły choć do obumarcia stereotypów na nasz temat.
Jeden z uczestników marszu niósł tabliczkę z napisem "Nie wierzę w Boga a mimo to dokarmiam sikorki. Naprawdę!" To "Naprawdę" boli. Chociaż to my nie mamy jakże wygodnej spowiedzi, czyszczącej do blasku nasze sumienia i z popełnionym błędem, złym czynem po prostu musimy żyć, wciąż musimy udowadniać i tłumaczyć, że "naprawdę" nie jesteśmy źli. Że potrafimy być moralni, choć nie mamy religii, która nam podpowiada jak. Że umiemy sobie wyjaśnić, dlaczego umierają bliskie nam osoby w inny sposób, niż osoby religijne. Że nie odczuwamy potrzeby wiary w życie po śmierci, życie wieczne, nieśmiertelną duszę. I że mimo wszystko potrafimy być dobrymi ludźmi.
Boli zdanie powiedziane w dobrej wierze przez koleżankę, mądrą kobietę, która doskonale wychowała synów: "Bo to był taki przyzwoity człowiek, ten X., POMIMO że ateista."
Jeśli wygramy z tym "pomimo", mamy szanse żyć nie na skraju społeczeństwa ale jako jego integralna część. Tak, by dziecko nieidące na religię w przedszkolu nie bawiło się SAMO w kącie - to dla mnie taka alegoria odosobnienia ateisty.
1 komentarz:
Ja tak na chwilę:-)Dla mnie ważne jest jaki człowiek jest w środku i co przedstawia swoim zachowaniem , a czy wierzy w Boga lub nie to jego sprawa. Większość ludzi przynależy do jakiejś religii z urodzenia, bardzo mały odsetek odważa się aby to w swoim życiu zmienić. Szacunek należy się wszystkim ludziom bez względu na ich wyznanie. Pozdrawiam :-)
Prześlij komentarz