wtorek, października 02, 2018

Żelazna dyscyplina



- Ty to musisz wiedzieć, jak wprowadzić dzieciom żelazną dyscyplinę, takie grzeczne są cały czas - zagaiła sąsiadka, matka dorosłej już dziewczyny. - Papierek podniosą pod klatką, drzwi przytrzymają...
- No nie, żelazna dyscyplina to nie bardzo, po co - udawałam głupią.
- Nie musi być lanie, szlaban na kompa czy brak deseru, coś z nimi robisz przecież, że takie są wychowane!
Nie ciągnęłam rozmowy za bardzo, podziękowałam za uznanie i poszłam sobie z myślą, że sąsiadka by mi i tak nie uwierzyła.
Nie uwierzyłaby, że dzieci traktowane z szacunkiem uważają to za standardowy sposób podchodzenia do innych osób.
Że wrażliwość na ich potrzeby (nie zachciewajki! :P) uruchamia ich wrażliwość na potrzeby innych.
Że uczą się nie z kar, a z obserwacji.
Że dziecko, które krzyczy "Jesteś najgorszą mamą świata" można przytulić i pomóc mu się uspokoić, i nie wyhoduje się z niego bandyty i psychopaty.
Że dzieci przytulane, którymi się opiekunowie interesują, rosną mądre i silne wewnętrznie.
Że nastolatki, które zawsze spotykały się z szacunkiem, przyjdą ufne i otwarte do swoich bliskich.
Że mając akceptację w domu, nie będą desperacko jej szukać w najciemniejszych zakamarkach rzeczywistości.

Nie, już parę razy w życiu usłyszałam BO TY MASZ ŁATWE EGZEMPLARZE! No nie mam, wcale. I nie zawsze jest miło i różowo. Ale założenie mamy jako rodzice takie, żeby wszystkim było do siebie blisko, żebyśmy żyli we wzajemnym szacunku i cieple. A setki problemów, które pojawiają się w życiu i relacjach żebyśmy załatwiali właśnie wychodząc od szacunku, granic, bycia wspólnotą.
A wy - wierzycie w moc przytulania i empatii?