środa, września 11, 2013

Szkoła, która nie przygotowuje do życia

W szkole mojej ośmioletniej córki wszystkie drugie i trzecie klasy kończą lekcje o 15:05. Oznacza to, że córka wraca do domu koło 15:30. Odpoczywa ok. 30 minut i je obiad. Mija więc godzina od powrotu. Siada nad zeszytami.

Wczoraj miała do napisania stronę zdań w zeszycie do polskiego, stronę słupków na dodawanie, dwie strony w ćwiczeniach do uzupełniania i dwa ćwiczenia z angielskiego. Po 45 minutach musiała przerwać, ponieważ miała zajęcia taneczne - w szkole jest 1 wf i 45minut basenu, więc dodatkowe zajęcia ruchowe wydają się dobrym pomysłem, zwłaszcza że pełnią też rolę socjotwórczą i umożliwiają rozwijanie kontaktów z dziećmi spoza stałego kręgu znajoych i umacnianie więzi już istniejących. Po tańcach wróciła 18:40, odpoczęła kwadrans i do 20 kończyła wszystkie zadania. Później jadła kolację, rozmawiała z nami bawiła się z bratem tylko chwilę, poczytała książkę i wtem okazało się, że jest 22. Musi się więc wyspać. Rano wstanie, zje śniadanie, pobawi chwilę z młodszym braciszkiem i będzie znów pędzić do szkoły.
A to dziecko matki niepracującej poza domem, które nie musi korzystać ze świetlicy ani daleko dojeżdżać. I ona już nie ma czasu na "życie", a co dopiero dzieci pracujących rodziców w wielkich miastach?

Jestem nauczycielką. Specyfika mojego przedmiotu pozwala na zadawanie pracy domowej w nieco innej formie, niż robią to moje koleżanki. Dzieci gromadzą angielskie słówka wycięte z gazet, opakowań czy spostrzeżone na ulicy. Na początku lekcji zbieramy nowe znaleziska, przypinamy do korkowej tablicy i krótko omawiamy. Często dzieci opowiadają, jakie słówka juz wcześniej przypięte, one też spostrzegły. Starsi chwalą się obejrzanym odcinkiem serialu - bez polskich napisów. To się moim zdaniem da zakwalifikować jako życiowa praca domowa. Wypełnianie ćwiczeń, czy układanie zdań z zadanymi wyrazami nią nie jest.

Z zawodowego i matczynego punktu widzenia oceniam zadawanie sążnistych prac domowych młodszym dzieciom za niepotrzebne. Jeśli chcemy wyrabiać nawyk myślenia o szkole/danym przedmiocie, poszukajmy punktu zaczepienia w realnym życiu. Szkoła oparta na słuchaniu nauczyciela-krynicy wiedzy i wypełnianiu testów do życia nie przygotowuje. Ani trochę.