czwartek, grudnia 02, 2010

Dziwny wieczór

21:37 gwałtowne i mhhhhroczne walenie do drzwi - On poszedł, łypie przez wizjer i nie otwiera. Po chwili walenie ponowne. On desperacko otwiera drzwi i słyszy:
- Siem nie bać, siem nie bać, to nie opłatki, to ja.
Za drzwiami stoi facet po 50, czapka nasunięta tylko na czubeczek głowy trzyma mu się tylko siłą woli.
- Paczka dla Katarzyny.
Ja odłożyłam Igora, podchodzę do drzwi. Facet każe mi się podpisać na druku adresowym (ke??), a następnie wyciąga nóż introligatorski i zaczyna rozbebeszać paczkę.
- Ostrożnie muszę - mówi - żeby tych kalesonów nie pociąć.
Po czym wręcza mi zawartość paczki (moje kupione na allegro spodnie dresowe) i oddala się w siną dal,
pozostawiając mnie z opadem szczęki i brechtającym się mężem za plecami.

Gdyby nie spodnie w garści uznałabym, że mam haluny, jako żywo.

1 komentarz:

drutosfera pisze...

kalesonów :D:D:D:D
umarłam
dzięki za pobudkę o 2.43 :P