Jestem ateistką z dziada-pradziada, nigdy nie byłam częścią religii chrześcijańskiej i być nie zamierzam.
Śledzę z zapartym tchem programy dokumentalne o pochodzeniu chrześcijaństwa, Jezusie i jego czasach, podobnie jak pasjonują mnie mity celtyckie, japońskie i inne.
Dziecko z koszyczkiem było. Bo i czemu nie? To atrakcja dla dziecka. Tak samo jak sypanie kwiatków na procesji. Gdyby w naszej okolic odbywały się obrzędy innych religii i kultów, też pewnie byśmy tam trafili.
I nie odstawiam talibskich cyrków z nienawidzeniem czarnych, ignorowaniem świąt itp. W grudniu mieliśmy choinkę i karpia, a nawet Młoda skądeś dostała taką małą, ładniutką stajenkę. W czerwcu puszczaliśmy wianki. Równym szacunkiem darzymy wszystkie kulty, braki kultów i przekonania, jeśli nie naruszają naszej godności i wolności osobistej (o definicji wolności możemy pogadać w osobnym wątku, to byłby mega offtop). No i krzyże wszędzie ociupinkę tę wolność naruszają, ale jedynie ociupinkę, jak ludziom z tym jest cool, niech mają. Nb. moja teściowa, katoliczka, uważa krzyż za symbol przynoszący pecha, takie coś, czego w domu się mieć nie powinno. Kiedy nosiłam kiedyś krzyżyk na szyi, skrzyczała mnie nie za profanację ;) a za pechowy symbol i kazała nosić medalik z Marią. (Krzyżyk, bardzo gładki i prosty, uważam za coś prześlicznego, doskonały motyw geometryczny, tak jak opłatek nie ma dla mnie nic ze świętości, ale stanowi symbol bliskości i więzi międzyludzkich.)
Mówiąc krótko - jestem ateistką zasymilowaną, na walce mi nie zależy. Bo walcząc staję na jednym poziomie z walczącymi dewotami. A nie chcę być do nich porównywana. Dopóki nikt mi nie przeszkadza w byciu sobą, inne rzeczy ani mnie grzębią ani zieją.
I jakoś nie przeraża mnie katecheza w przedszkolu - w homogenicznym środowisku niezapisanie dziecka na religię oznaczać będzie osamotnienie tego dziecka w czasie zajęć, odseparowanie go od grupy. A to znacznie bardziej nie podoba mi się, niż wmawianie dziecku, że codzienny pacierz jest Absolutną Koniecznością. Młoda mimo 3,5 roku jest świadoma, ze ludzie mają różne przekonania i ze to jest ok.
Nasze święta to tradycyjne potrawy, koszyczek, pisanki, palmy, Mesjasz Hendla i radość z bycia razem :) I śmigus naturalnie. Bo po dyngusie nie chodzimy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz