Lubi się uchodzić za mózga i ętelygęta, oj lubi... Człowiek sobie stwarza spójny wizerunek i nijak nie chce przed sobą nawet, a co dopiero przed innymi, przyznać, że to kreacja ;)
Młoda pisarka napisała, że po butelce wina człowiek się zaczyna przyznawać, a to że Meatloafa czy inszego Roxetta lubi, a to ze ogląda w tv filmy z cyklu "Okruchy życia"...
A ja się mogę przyznać bez wina, że o ile muzycznie to ja jestem w magicznym kręgu Maleńczuka, Kazika, Starszych Panów i "Wielkiego Amerykańskiego Śpiewnika" by Rod Stewart, o tyle pod inne intelektualne chrypki nie podpadam.
Nie mam czarnego swetra ani pamiątkowych glanów...
Nie czytałam "Pana Tadeusza" / "Gry w klasy" / "Ulissessa"...
Nie zamierzam wdawać się w dyskusje o teorii strun...
Nie czuję się intelektualistką.
Ja tylko lubię wiedzieć.
I kręcą mnie filmy z Hugh Grantem, i Jane Austen lubię, i w ogóle mam zamiłowania szalenie pensjonarskie.
Taka jestem naprawdę.
Dlatego wracam do zaczętej robótki, a zaraz nastawię sobie "Nad Niemnem". I znów szczerze się wzruszę, bo "ta gałązka jarzębiny tak pięknie pani włosy ubiera".
Ale i tak jestem za mundra i robię sobie tym wrogów :/ Nie puszczam non-stop Vivy dziecku. Nie wiem, kto to jest (tu wstawić nazwisko dowolnego bohatera plotkarskich portali). Dużo czytam. I tak dalej.
Nie pasuję ani tu, ani tam. I, kurczę, nie macie pojęcia, jak mi z tym dobrze. Znalazłam sobie swoją małą, własną niszę. Serwuję w niej dowolnie wybrane napoje poza zwykłym piwem ;) Zapraszam do dołączenia.
1 komentarz:
Nie pasuję ani tu ani tu... Jakiś czas fajnie być samej ze sobą, potem z ekscentryka przeobrażasz się w dziwaka. I może ta inność w ogólnym rozrachunku wcale nie popłaca. Pozdrawiam Kaczka Dziwaczka
Prześlij komentarz